воскресенье, 25 сентября 2011 г.

Możesz nie


Możesz nie

Iryna Wikyrczak



Możesz nie
 
Możesz nie wierzyć moim słowom
Możesz nie słyszeć, zapomnieć, zabić,
Przespać, uśpić zadymionym oddechem
Błysk w oczach i ognisko w Karpatach.
Miasto nie może nie oddychać, to prawda,
W mieście tak trudno nie być swoim 
Ale tak ciężko w nocy zasypiać
I być wiernym sobie.
Na plakatach nie zmieniać twarzy i oczu
I jeszcze włosów,
Żeby cię rozpoznawali
W trolejbusie i BEZ makijażu.
Tak trudno zasnąć jeśli nie jesteś sam
Jeśli nie jesteś on-line, ale tak, pomiędzy,
Zawieszony między rzeczywistością a niewypowiedzianym wierszem.
Pomiędzy siwym świtaniem a nie zakończonym dniem.
Nie warto marzyć o tej wyspie,
Kupisz bilet i założysz  harem.
Zbudujesz dom, zasadzisz kokos,
Będziesz odgarniać piasek niczym śnieg z pod progu,
Łapać ptaki i morskie jeże,
Robić z nich kanapki na drogę,
Wybierzesz dla siebie życie Robinsona 
Jakby to był ratunek przed sobą samym
Jakby to miało przywrócić do porządku 
To co miasto uczyniło z ciebie.


* * *

Choćbym nie wiem ile razy zmieniała torebki 
na ramię jesienią
ich zawartość pozostaje niezmienna:
wrześniowe papierowe rękawiczki,
pogniecione notatki,
wytarty terminarz,
czerwony długopis nauczyciela
ruchliwy
zielony portfel.
po którym spaceruje wiatr
listek zapisany labiryntem liter,
garść  smutku, kilka żartów
puszka zakonserowowanych wspomnień,
książka napisana łacinką,
myśli ułożone cyrylicą,
jednolita ochrona od deszczu,
malowana w maki.
Jak zawsze – chaos
typowy
dla siedliska kobiecych dusz.
Co począć.
Jesień.
 

Koniki morskie 

Jeśli deptak  w centrum miasta
jest niebieskim dnem zatoki
a ludzie sennymi rybami
przecinającymi poranne powietrze
o wilgotności dziewięćdziesiąt dziewięć procent
Wtedy spacerujące  psy
są cynamonowymi konikami morskimi
z zakręconymi ogonami
pociągłymi pyskami
i wstydem w oczach.
Czasami
dotkną mokrymi nosami
płetw przepływających obok ryb
i od razu rzucają się do ucieczki.
Jeśli 
deptak w centrum miasta
jest niebieskim dnem zatoki
a ludzie sennymi rybami
które ławicą rzucają się 
ze skrajności w skrajność,
wtedy wózki z niemowlętami,
które tak ostrożnie
prowadzą młode mamy
są wielobarwnymi  wpół zamkniętymi 
muszlami, pełnymi nadziei
i kiedy kończy się zatoka
ja ze swoją ławicą 
skręcę za róg deptaka
pójdę szukać innych
ciepłych, oceanicznych prądów
na komunikacyjnych szlakach miasta
i w jego dopływach.

Tłumaczenie: Anna Sławińska

Комментариев нет:

Отправить комментарий