| ||||||
Iryna WikyrczakMożesz nie Możesz nie wierzyć moim słowom Możesz nie słyszeć, zapomnieć, zabić, Przespać, uśpić zadymionym oddechem Błysk w oczach i ognisko w Karpatach. Miasto nie może nie oddychać, to prawda, W mieście tak trudno nie być swoim Ale tak ciężko w nocy zasypiać I być wiernym sobie. Na plakatach nie zmieniać twarzy i oczu I jeszcze włosów, Żeby cię rozpoznawali W trolejbusie i BEZ makijażu. Tak trudno zasnąć jeśli nie jesteś sam Jeśli nie jesteś on-line, ale tak, pomiędzy, Zawieszony między rzeczywistością a niewypowiedzianym wierszem. Pomiędzy siwym świtaniem a nie zakończonym dniem. Nie warto marzyć o tej wyspie, Kupisz bilet i założysz harem. Zbudujesz dom, zasadzisz kokos, Będziesz odgarniać piasek niczym śnieg z pod progu, Łapać ptaki i morskie jeże, Robić z nich kanapki na drogę, Wybierzesz dla siebie życie Robinsona Jakby to był ratunek przed sobą samym Jakby to miało przywrócić do porządku To co miasto uczyniło z ciebie. * * * Choćbym nie wiem ile razy zmieniała torebki na ramię jesienią ich zawartość pozostaje niezmienna: wrześniowe papierowe rękawiczki, pogniecione notatki, wytarty terminarz, czerwony długopis nauczyciela ruchliwy zielony portfel. po którym spaceruje wiatr listek zapisany labiryntem liter, garść smutku, kilka żartów puszka zakonserowowanych wspomnień, książka napisana łacinką, myśli ułożone cyrylicą, jednolita ochrona od deszczu, malowana w maki. Jak zawsze – chaos typowy dla siedliska kobiecych dusz. Co począć. Jesień. Koniki morskie Jeśli deptak w centrum miasta jest niebieskim dnem zatoki a ludzie sennymi rybami przecinającymi poranne powietrze o wilgotności dziewięćdziesiąt dziewięć procent Wtedy spacerujące psy są cynamonowymi konikami morskimi z zakręconymi ogonami pociągłymi pyskami i wstydem w oczach. Czasami dotkną mokrymi nosami płetw przepływających obok ryb i od razu rzucają się do ucieczki. Jeśli deptak w centrum miasta jest niebieskim dnem zatoki a ludzie sennymi rybami które ławicą rzucają się ze skrajności w skrajność, wtedy wózki z niemowlętami, które tak ostrożnie prowadzą młode mamy są wielobarwnymi wpół zamkniętymi muszlami, pełnymi nadziei i kiedy kończy się zatoka ja ze swoją ławicą skręcę za róg deptaka pójdę szukać innych ciepłych, oceanicznych prądów na komunikacyjnych szlakach miasta i w jego dopływach. Tłumaczenie: Anna Sławińska |
воскресенье, 25 сентября 2011 г.
Możesz nie
Подписаться на:
Комментарии к сообщению (Atom)
Комментариев нет:
Отправить комментарий